Tomasz Lis odniósł się do wpadki Trzaskowskiego w barze. „Pomylił adres”

0
1238
Tomasz Lis Rafał Trzaskowski Twitter

Tomasz Lis regularnie komentuje polityczną rzeczywistość na Twitterze. W jednym z ostatnich wpisów odniósł się do żenującej sceny, jaką odegrał w jednym z nadwiślańskich lokali Rafał Trzaskowski. Nie pochylił się jednak nad winą prezydenta Warszawy.

Rafał Trzaskowski krzyczał do DJ-a jednego z warszawskich barów: – To jest moje miasto! Zmień tę muzykę. Na opozycji nikogo to jednak nie oburzyło. Tym bardziej, że „Gazeta Wyborcza” od razu skomentowała sprawę i wytłumaczyła tym, którzy mieli wątpliwości, że nie było to bucowate zachowanie prezydenta stolicy, a „wykazanie się luzem i dystansem”.

Wątpliwości nie ma również Tomasz Lis. Rzecz jasna, redaktor naczelny „Newsweeka” uważa, że problem tradycyjnie wyolbrzymiły prorządowe media. W serwisie Twitter czytamy, że podobny apel Rafał Trzaskowski powinien wystosować do kogoś innego.

Tomasz Lis: Trzaskowski pomylił adresy

Trzaskowski pomylił adres. O zmianę repertuaru trzeba prosić dj-a, ale tego najważniejszego, z Nowogrodzkiej . – Zmień płytę, gościu, bo to jest mój kraj – napisał na Twitterze Lis.

Tradycyjnie zatem dziennikarze wspierający opozycję nie dostrzegają niczego złego w żenujących zachowaniach ludzi, którym są przychylni. Natychmiast jednak przekierowują na uwagę na polityków Prawa i Sprawiedliwości. Tomasz Lis jest w takim obracaniu kota ogonem mistrzem.

Gdyby jednak spojrzeć na sprawę naprawdę obiektywnie, gołym okiem widać na nagraniu, że Rafał Trzaskowski chce rządzić prywatnym lokalem i rozstawiać wszystkich po kątach, gdyż jest prezydentem miasta i „to jest jego miasto”. Aż wierzyć się nie chce, że tak ewidentne przejawy bycia bufonem, nadużywania władzy i pogardzania ludźmi, ktoś jest w stanie przedstawiać jako wykazywanie się dystansem.

Co napisałby Tomasz Lis, gdyby w podobnej sytuacji nagrany został polityk z PiS? Czyż nie oglądalibyśmy oburzonych dziennikarzy i celebrytów rozkręcających hasztagi i pozujących z głupawymi kartkami z napisem wymyślonym na przekór niesfornemu politykowi, na przykład „#ToNaszeMiasto”? Z dużą dozą prawdopodobieństwa stwierdzamy, że tak właśnie by było. Hipokryzja niektórych nie zna jednak granic. Dlatego po prostu dajmy im się, po raz kolejny, wyszaleć.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here