Ostatnie chwile Stanisława Soyki. Miał wyjść na scenę, ale los zdecydował inaczej

0
1856

Wieczór, który miał być świętem muzyki, zamienił się w dramat. Stanisław Soyka, jeden z najwybitniejszych polskich wokalistów, pianistów i kompozytorów, zmarł nagle tuż przed swoim występem w Operze Leśnej podczas Top of the Top Sopot Festival. Jego odejście wstrząsnęło nie tylko publicznością zgromadzoną w Sopocie, ale i całym muzycznym światem.

Stanisław Sojka

Niespodziewane przerwanie koncertu

Soyka miał wystąpić w koncercie „Orkiestra Mistrzom”. Kilkadziesiąt minut przed jego wejściem na scenę dotarła jednak dramatyczna wiadomość – artysta zasłabł w hotelu. Organizatorzy początkowo zmieniali scenariusz koncertu, licząc, że to chwilowe niedyspozycja. Chwilę później dotarła najtragiczniejsza informacja – Stanisław Soyka zmarł.

Telewizja TVN podjęła decyzję o przerwaniu transmisji na żywo. W miejsce drugiej części koncertu wyemitowano film „1800 gramów”. Dopiero po uzyskaniu zgody rodziny prowadzący wydarzenie przekazali publiczności bolesną prawdę.

Są chwile, gdy brakuje słów, a jedyne, co pozostaje, to muzyka – powiedzieli ze sceny Paulina Krupińska, Sandra Hajduk-Popińska, Mateusz Hładki i Maciej Dowbor.

Hołd w „Tolerancji”

Wieczór zakończył się symbolicznym hołdem. Na scenie, obok pustego fortepianu i krzesła, artyści odśpiewali hymn miłości i szacunku – ponadczasową „Tolerancję” Stanisława Soyki. Wśród wykonawców znaleźli się m.in. Kamil Bednarek, Marika, Kasia Sienkiewicz i Halina Frąckowiak.

Publiczność w Operze Leśnej żegnała mistrza w ciszy i ze łzami w oczach.

Dramatyczne kulisy

Marcin Perzyna, reżyser koncertu i producent festiwalu, w rozmowie z Piotrem Krysiakiem ujawnił kulisy tragicznych wydarzeń. – Najpierw przyszła informacja, że Staszek zasłabł i najpewniej nie wystąpi. Później dowiedzieliśmy się o jego śmierci. Czekaliśmy na zgodę rodziny, by móc o tym poinformować publiczność – wspominał.

Jak podkreślił, nic nie wskazywało na to, że artysta zmaga się z problemami zdrowotnymi. – Nikt z nas nie zauważył żadnych symptomów. Sam menedżer, który znał Staszka od lat, nie dostrzegł niczego niepokojącego – mówił Perzyna.

Dodał także, że Soyka był obecny na próbach i w pełni zaangażowany w przygotowania. Co więcej, według relacji Ewy Bem, podczas jednej z prób artysta nagle zaczął mówić o śmierci – nie swojej, lecz bliskich. Wtedy zabrzmiało to jak refleksja, dziś wydaje się niezwykle symboliczne.

Ostatnie słowa

Kilka godzin przed śmiercią Soyka rozmawiał z Kayah, która zapytała go: „Co z tą tolerancją?”. Odpowiedział krótko: „Kasia… nie ma. Nic mądrzejszego już dziś nie napiszę. Do zobaczenia.”

Dla wielu te słowa stały się przejmującym pożegnaniem.

Muzyka, która zostaje

Śmierć Stanisława Soyki to ogromna strata dla polskiej kultury. Zostawił po sobie dziesiątki niezapomnianych utworów, które na zawsze wpisały się w historię muzyki. Jego twórczość pełna była humanizmu, wrażliwości i głębokiej refleksji.

Choć artysta nie zdążył już wejść na sopocką scenę, jego muzyka zabrzmiała tego wieczoru w szczególny sposób – jako ostatnie, symboliczne pożegnanie.